Nie jestem typem, który lubi siedzieć przed telewizorem I oglądać transmisję z jakiegoś meczu lub wyścigów. Jeśli sport to tylko czynny.
Jednak dostałem bilety na mecz hokejowy od znajomych. Strasznie nie chciało mi się iść, byłem zmęczony a na lodowisko jechało sie godzinę. Jednak to, że bilety były prezentem, miałem wolne popołudnie i to, iż nigdy nie byłem na meczu hokejowym, sprawiło że pojechałem.
Mecz miał być między Chicago Wolves i Oklahoma City Barons. Nic mi to nie mówiło, oprócz tego, że Wilki są z Chicago.
Na miejscu okazało się, że na stadionie panuje dość wesoła atmosfera. Oczywiście było to dla mnie zaskoczeniem, tym bardziej pamiętając bójki kibiców na polskich stadionach. Mało tego, po korytarzach stadionu biegały dzieci. To dopiero był szok dla mnie, rodzinna atmosfera na stadionie!
Siedząc juz na miejscu stwierdziłem, iż pół hali jest wolna (w tym samym czasie grali Bearsi, którzy są bardziej popularni) a większość osób to dzieci z rodzicami. Rzadki widok szczególnie w Polsce, a już od dawna mówiło się o wprowadzeniu porządku na stadionach, by mecze piłki mogły stać się widowiskiem dla rodzin. Teraz widzę, że to był by świetny pomysł.
Po kilku minutach zaczęło się widowisko. Nie można tego inaczej nazwać. Wilki wjeżdżały na lodowisko przez wielką paszczę, która płonęła i puszczała fajerwerki. Następnie było wspólne śpiewanie hymnu narodowego i dopiero po tym mógł się zacząć mecz.
Mecz hokejowy był dość ciekawy, jakieś szturchania, spychania na bandę i popękane kije. Całość podzielona na trzy tercje po 20 minut, między którymi były 15 minutowe przerwy. Podczas tych przerw były zawody, np.: po hali latał mały sterowiec, który zrzucał kupony, maskotka Wilków rozrzucała darmowe bluzki, a na koniec konkurs w rzucaniu krążków hokejowych do hełmu hokejowego rozłożonego na środku lodowiska.
Był to dla mnie pierwszy mecz i powiem, że całość z otoczką była niesamowita i potrafiła człowieka omotać, aż do dzikich okrzyków.
czwartek, 27 stycznia 2011
środa, 12 stycznia 2011
American Hero

Prawdą jest, iż często scenariusze filmowe są pisane przez życie, ale tym razem było na odwrót. W ubiegłym roku w kinach gościł film “Kick-Ass”, który opowiada losy pewnego nastolatka – miłośnika komiksów jak i ofiary częstych rozbojów z użyciem noża. Otóż owy bohater pewnego dnia buntuje się, zamawia kostium super bohatera przez ebay i „rusza w miasto” ratować Świat. Oczywiście kończy w szpitalu z ranami ciętymi. Historia wprost mówi “czego nie robić”.
Jednak dla pewnego amerykanina staje się celem życiowym. Owy gentleman alias Phoenix Jones, z miejscowości Seattle, codziennie zakłada swój strój i przemierza ulice swego miasta. Ma kuloodporne wdzianko, tazer, samochód z Internetem - by móc przyjmować maile od ludzi w potrzebie i dużo dobrych chęci.
Pomaga ludziom którym zabrakło paliwa, ratuje koty, przeprowadza staruszki itp. Oczywiście przerywa bójki, samym swym wyglądem w końcu amerykanie to komiksowi maniacy, którzy chętnie robią sobie z nim zdjęcia. Zapobiegł kilku rozbojom i kradzieżom. Mimo tego, nie można zapomnieć to tyko człowiek, który podczas swej służby był pchnięty nożem, miał złamany nos i grożono mu bronią. Mimo tego nadal to robi.
Policja, bojąc się o swój PR, nawołuje do zaprzestania maskarady gdyż jest to nielegalne, niebezpieczne i są liczne skargi od obywateli, którzy boją się zamaskowanego bohatera.
More at:
http://capitolhill.komonews.com/content/phoenix-jones-real-life-superhero
http://www.comicbookmovie.com/fansites/LetsCutTheBS/news/?a=27750
Subskrybuj:
Posty (Atom)